Rejestracja
Forum www.forumosportach.fora.pl Strona Główna
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj
Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu  Forum www.forumosportach.fora.pl Strona Główna » Koszykówka

Autor Wiadomość
pazdek95
Administrator



Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 427 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Brzozów

PostWysłany: Nie 19:14, 17 Lut 2008 Back to top

Liga ACB: Wygrana w Walencji

Po dłuższej niż zwykle przerwie, koszykarze Realu Madryt wrócili do ligowej rywalizacji. Lidera ACB, na własnym parkiecie, odprawić z kwitkiem chciała (zawsze groźna) Pamesa Valencia.

Królewscy przed 21. kolejką mieli przewagę dwóch zwycięstw nad aż czterema przeciwnikami - TAU Cerámica, DKV Joventut, Iurbentią Bilbao oraz Barceloną. I mimo iż większą uwagę wypadałoby zwrócić na europejskie rozgrywki, gdzie w najbliższy czwartek naszych zawodników czeka pojedynek z Olympiacosem, nie należało tej różnicy stracić.

Fotis Katsikaris, szkoleniowiec Pamesy, przyznał, iż faworytem spotkania jest Real Madryt, ale jego drużyna nie złoży broni. Kluczem do zwycięstwa miała być „mocna obrona i kontrolowanie tablic" (czyli standard). Czy udało im się to wprowadzić w życie?

Oba zespoły zainicjowały mecz chaotyczną, zupełnie niepoukładaną grą. Starały się ją uspokoić rzutami z dystansu, ale póki co nikt nie potrafił trafić do kosza zza 6,25 metrów, co tylko potęgowało wspomniany chaos. Wreszcie, po niemal pięciu minutach, kibice ujrzeli pierwszą trójkę, autorstwa Alexa Mumbrú. Już w kolejnej akcji, w ten sam sposób, Hiszpanowi odpowiedział Shammond Williams (7:Cool. Mumbrú podjął wyzwanie i po świetnym podaniu Raúla Lópeza trafił spod kosza, a niedługo potem niemal bliźniaczą akcję przeprowadził Víctor Claver i Rubén Douglas (9:12). Real Madryt był więc prekursorem, z którego wzorców, w tym przypadku pomysłów na zdobywanie punktów, czerpali przeciwnicy.

Powyższa myśl została szybko rozwiana, za sprawą trójki Douglasa. Amerykanin sprawiał sporo problemów Raúlowi - nasz rozgrywający nie radził sobie z szybkim i zwinnym rywalem, często gubiącym krycie i trafiającym z przeróżnych pozycji. Jak na Amerykanina przystało, trafiał także Charles Smith - po świetnej akcji Mumbrú, który zamarkował rzut za trzy i wypatrzył wolnego partnera, stojącego na obwodzie (14:21). Na parkiecie pojawił się Felipe Reyes, nadzieja na grę podkoszową - jakąkolwiek, gdyż w walce pod tablicami nasi gracze znacznie przegrywali, często nawet owej walki nie podejmując. A tak mistrz Hiszpanii grać nie powinien. Nie była to jednak rzecz szczególnie martwiąca zawodników - przynajmniej do czasu, gdy Smith trafiał za trzy (18:26).

Do pary brakowało jeszcze trzypunktowych akcji Louisa Bullocka. Wszystko w swoim czasie: druga kwarta rozpoczęła się od celnego rzutu z dystansu Amerykanina właśnie. Tempo meczu znacznie zyskało na szybkości, gra stała się agresywniejsza i żywsza, a mecz ciekawszy. Krótki pojedynek na penetracje wygrali gospodarze - na charakterystyczne wejście pod kosz Bullocka odpowiedzieli punktami Alberta Olivera i Clavera - lecz różnica, dzieląca drużyny, utrzymywała się na poziomie 10 punktów (23:33, 27:37). Pamesa zaczęła spowalniać swoje akcje do tego stopnia, iż 24 sekundy na rozegranie każdej z nich stawały się niewystarczające. W tym czasie Iker Iturbe rozpoczął dzisiejsze spotkanie w identyczny sposób, co czwartkowe - trafił dwie trójki (29:45). Spotkanie euroligowe zakończył z takim właśnie dorobkiem i jednocześnie z taką samą statystyką (2/2, 100%). Liczyliśmy, że dzisiaj pokaże odrobinę więcej.

Rzuty w ostatnich sekundach stały się domeną gospodarzy, co madridistas mogło tylko cieszyć. Zaczęli jednak trafiać z dystansu - Williams, Douglas (34:45). Spróbował i Mumbrú, nawet trafił, lecz tylko za dwa punkty - nadepnął na linię. A dobra passa koszykarzy z Valencii trwała - trójki Clavesa (37:47) i Douglasa (40:47). Przewaga stopniała do siedmiu punktów, co zdenerwowało Smitha - La Araña wykorzystał swoje długie ręce i zablokował rzut za trzy Clavera.

Od trójki drugą połowę rozpoczął niesamowity dzisiaj Douglas. Swoje punkty dodał Williams i zrobiło się bardzo niebezpiecznie (47:49). Dobrą decyzją okazało się zastąpienie Raúla Keremem Tunçerim - Turek zaliczył przechwyt i dwa punkty (48:53). Także bardzo korzystne okazało się dla nas wejście Freda House'a, co chwilę popełniającego błąd kroków. Gospodarze zaostrzyli krycie, podwajali zawodnika z piłką, ale mimo to Tunçeri znalazł miejsce, aby oddać rzut za trzy i trafić (48:5Cool. Ciągła strata 10 punktów zmusiła trenera Katsikarisa do przerwy na żądanie. Po niej było jeszcze gorzej, bo genialną akcję popisał się Smith. Gorzkie słowa greckiego opiekuna Pamesy zdały jednak egzamin - rolę nawróconej owieczki zagrał House, który wreszcie przydał się na coś swojemu zespołowi, zdobywając trzy punkty zza obwodu (51:60). Real Madryt, prócz rzutów z dystansu, grał bardzo kombinacyjnie, nie raz gubiąc rywali szybkimi podaniami, w końcu i tak trafiając za trzy (Tunçeri i Smith, 55:70).

Na samym początku ostatniej części meczu Pamesa Valencia nieco zaniepokoiła madridistas. Obrona zaczęła stopować ataki Królewskich, nie mogących jej sforsować przez trzy minuty. Mecz przybrał szybkie, wręcz zawrotne tempo. Taki sposób gry szybko znudził się naszym koszykarzom, którzy zaczęli szanować piłkę, spowalniać akcje - wszakże nigdzie się im nie śpieszyło. Dość znaczącą rolę odgrywał Smith (trójka, przechwyt, dwa rzuty wolne), ale Plaza dał mu okazję na zasłużony odpoczynek. Goście starali się wykorzystywać pełny okres przeznaczony na rozegranie akcji, co denerwowało graczy Pamesy, coraz częściej faulujących. Nie podobało się to także zrezygnowanym kibicom - na trzy minuty przed końcem spotkania zaczęli opuszczać halę.

I tak oto ci, którzy zdecydowali się wyjść, nie zobaczyli trójki Bullocka (a Amerykanin długo na nią polował, ciągle trafiając w obręcz), dającą 20-punktową przewagę (69:89). Pojawiła się szansa na przekroczenie granicy stu punktów, lecz nie był to priorytet. Wtem stała się rzecz niecodzienna - zza linii 6,25m nie tylko rzucił, ale i trafił... Felipe Reyes!

Koszykarze Realu Madryt rozegrali bardzo dobre spotkanie, choć ciągle widoczny i odczuwalny jest brak Papadopoulosa, bez którego gra podkoszowa prezentuje się przeciętnie.

Sytuacja na szczycie tabeli nie uległa zmianie - nadal lideruje klub z Madrytu, a za nim czterozespołowa grupa pościgowa.


74 - Pamesa (18+24+17+15): Williams (10), Timinskas (5), Garcés (2), Claver (11), Douglas (23) - Barac (6), Oliver (7), Miralles (4), House (6);
97 - Real Madryt (26+23+25+23): López (4), Smith (1Cool, Mumbrú (10), Sekulić (7), Hervelle (14) - Tunçeri (Cool, Iturbe (6), Reyes (15), Bullock (13), Llull (2).


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pazdek95
Administrator



Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 427 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Brzozów

PostWysłany: Pon 20:38, 25 Lut 2008 Back to top

Liga ACB: Real wygrywa, elita przegrywa

Za nami Olympiacos, przed nami C.B. Granada. Oba mecze nie mają ze sobą nic wspólnego, ale przywołane zostały nie bez przypadku. Po czwartkowym starciu z Grekami, Real Madryt stracił najpewniej ostatnimi czasy prezentującego się rozgrywającego, Kerema Tunçeriego. Turek doznał kontuzji prawego kolana i mimo iż sztab medyczny nie orzekł, jak długa absencja go czeka, na jednym meczu z pewnością się nie skończy. Granada miała teoretycznie większe szanse na sprawienie niespodzianki, bowiem zespół mistrza Hiszpanii zaczyna się kruszyć. Problemy kadrowe nie ominęły jednak i Andaluzyjczyków - w tym sezonie nie zobaczymy już na parkiecie Curtisa Borchardta, amerykańskiego centra.

Joan Plaza podjął dość ryzykowną decyzją, delegując do pierwszej piątki Sergio Llulla i Ikera Iturbe. Ryzyko się opłaciło, ponieważ rozgrywający z Minorki pokazał się z bardzo dobrej strony, nadając drużynie odpowiedni rytm i styl gry, co miało swoje odzwierciedlenie na tablicy wyników (6-13). Młody Hiszpan miał też szczęście, bowiem nie było problemu z wykańczaniem akcji - ochoczo rwał się do tego Charles Smith (i słusznie). Kibiciom z Palacio Municipal de Deportes sytuacja na boisku coraz mniej się podobała, lecz niezadowolenie szybko zniknęło z ich twarzy. Granada zaczęła odrabiać straty, pod koniec kwarty tracąc zaledwie jeden punkt (23:24).

Gdy małą dominację rozpoczynał klub z Madrytu, gospodarze zmobilizowali się po raz kolejny i dzięki serii 8:0 objęli prowadzenie (31:30). Wraz z opuszczeniem parkietu przez Llulla, Królewskich opuścił jego styl gry - momentalne rozegranie, szybkie oddawanie piłki kolegom, brak ociągania. Raúl López, nasz podstawowy rozgrywający, preferował powolne akcje. Nie mnie oceniać, który styl bardziej odpowiadał drużynie, lecz obecność drugiego z Hiszpanów dwukrotnie doprowadziła do straty z powodu wykorzystania 24 sekund, przeznaczonych na rozegranie akcji.

Prowadzenie cały czas zmieniało właściciela, a bardziej podobało się mu po stronie Granady. Tam zadomowiło się na całą przerwę (46:41).

Kilkanaście minut odpoczynku i czasu na przemyślenia niewiele zmieniły - koszykarze Realu Madryt nadal sprawiali wrażenie zagubionych, niezdecydowanych; nic nie układało się po ich myśli. Felipe Reyes, po wykorzystaniu dwóch rzutów osobistych, w kolejnej akcji także domagał się od arbitrów bonusu, pokrzykując i sugerując gestami, iż był popychany. Sędziowie wyciągnęli wnioski i... gwizdek, karząc kapitana Los Blancos przewinieniem technicznym, co w konsekwencji okazało się stratą kolejnych dwóch punktów (50:43). Niedługo potem Raúl sprytnie wymusił faul w ataku gości, na co bardzo energetycznie zareagował trener Valdeolmillos, artystycznie podskakując przy linii bocznej, pokazując rzekomą ruchomą zasłonę Lópeza. W tej sytuacji arbitrzy nie sięgnęli po gwizdek.

Zawodnicy Realu Madryt zaczęli grać na Smitha, stawiali mu zasłony na obwodzie, licząc na jego skuteczność za trzy. Niestety, Amerykanin zawodził. Przeciwnicy z kolei z powodzeniem wchodzili pod kosz - rzucali, zbierali, dobijali, tak jakby naszych środkowych w ogóle nie było. Dużą aktywnością wykazywał się Andrea Pecile, będący wszędzie i rzucający skąd się tylko da. Szalenie trudny do upilnowania zawodnik. Niełatwo mieli także koszykarze Granady z Axelem Hervellem - Belg miał 100% skuteczność we wszystkich rzutach, a do tego, obok Dylana Page'a, najczęściej zbierał piłkę z tablic. Po trójce Hervelle'a właśnie, Real Madryt tracił do przeciwnika tylko jeden punkt (59:60).

Tradycją staje się już fakt, iż czwarta kwarta należy do Louisa Bullocka. W dość lekceważący sposób potraktowali go rywale - nikt nie pokrył go na obwodzie, z czego Amerykanin z przyjemnością skorzystał, trafiając do kosza z około 7 metrów (64:70). Dopiero po tym wydarzeniu trener gospodarzy poukładał obronę zespołu - Granada kryła bardzo blisko, skracając zawodnikom z Madrytu miejsce do gry. Dobre słowo o defensywie tych drugich z trudem przechodzi przez klawiaturę, głównie z powodu gry podkoszowej, gdzie wyraźnie brakuje zdecydowania, pewności siebie.

Problem z obroną Granady nie trwał zbyt długo, gdyż podopieczni Plazy w kapitalny sposób zgubili przeciwników szybkimi podaniami, stwarzając czystą pozycję Alexowi Mumbrú. Ten skorzystał z okazji i trafił zza obwodu. Real Madryt przejął prowadzenie (78:85), a wtedy przydała się obecność Raúla, nie spieszącego się z rozgrywaniem, zwlekającego do ostatnich sekund. Gospodarzom zależało na czasie, jednak po kilku nieudanych akcjach zupełnie sobie odpuścili, godząc się z wynikiem i nie podejmując już walki.

Real Madryt mknie jak burza - zarówno przez rozgrywki krajowe, jak i europejskie. I to pomimo kontuzji bardzo ważnych graczy, niestabilnej, nieuporządkowanej chwilami gry oraz coraz cięższych spotkań. Drużyna Joana Plazy cały czas podąża właściwą ścieżką, na której końcu czeka wyjątkowo okazała nagroda. Ale czy uda się wytrwać do końca?

Miniona kolejka obfitowała w sporo niespodzianek. Z czołówki tabeli Ligi ACB zwycięstwa zaliczyli tylko Królewscy i DKV Joventut. Barcelona uległa w Fuenlabradzie (69:77), a świetny mecz w zespole gospodarzy rozegrał nasz Marko Tomas (19 punktów), walnie przyczyniając się do ich sukcesu. Porażki doznała także TAU Cerámica (89:93 z naszym rywalem zza miedzy, Estudiantes) oraz Iurbentia Bilbao (72:75 z Cajasol).


84 - C.B. Granada (23+23+15+23): Cherry (3), Gianella (Cool, Udrih (11), Page (16), Gutiérrez (2) - Pecile (19), Edwards (5), Scepanovic (12), Martín (7), Vidaurreta (-);
93 - Real Madryt (24+17+22+30): Llull (3), Smith (15), Mumbrú (14), Iturbe (3), Reyes (16) - López (5), Bullock (21), Hervelle (14), Pelekanos (-), Sekulić (2).


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin